niedziela, 13 kwietnia 2014

1. Czuję jego obecność.

Spojrzałam na wiszący zegar, zupełnie zapominając o otaczającej mnie rzeczywistości.
3...2...1...
Głośny dźwięk szkolnego dzwonka dotarł do moich uszu, wyciągając mnie z głębokich rozmyśleń. Prędko spakowałam porozrzucane po ławce książki i wybiegłam z sali, zmierzając w stronę swojej szafki. Ludzie wokół mnie śmiali się, cieszyli życiem. Raz po raz usłyszałam "Cześć Faith!" Nie odpowiedziałam, posłałam im tylko słaby uśmiech, by nie wzbudzić podejrzeń.
Z głośnym westchnięciem otworzyłam swoją szafkę, natrafiając na białą, zgiętą w pół kartkę. Zmarszczyłam czoło, sięgając po kawałek papieru, a moje myśli, przejęła ciekawość.
„Dzisiaj, musisz być silna. 
Your Lifesaver x”
Głośno przełknęłam ślinę, zaciskając swoje powieki. To nie jest już ani trochę śmieszne. Dostaje podobne liściki prawie codziennie. Czuję się dziwnie, cholernie dziwnie. Zawsze po takim czymś, staje się coś złego, coś przez co cierpię i... I znowu mam napad. Tak jakby ta osoba siedziała mi w myślach.
Cholerny człowieku, dlaczego mnie nękasz! 
Nie wytrzymam. 
Zresztą, od paru dni, widzę coś, a raczej kogoś. To chłopak. Ma brązowe włosy, na których zawsze spoczywa szary kaptur. Nigdy nie potrafię zapamiętać jego twarzy.
Widzę go przed domem, przy parku, w szkole. Tak, często widzę go w szkole, ale przecież on nie chodzi do mojej szkoły, prawda? 
Jest dziwny. 
Parę razy próbowałam do niego coś mówić, nawet za nim biegłam.
Jednak on, tak po prostu znikał.
Jakby rozsypał się w drobny mak.
Czy ja wariuję?
Nieważne.
Wrzuciłam kartkę do swojej torby, wyciągając w tym samym czasie telefon, który uporczywie dzwonił w mojej kieszeni.
- Tak mamo, już wychodzę. - mruknęłam w słuchawkę, po czym przerwałam połączenie nie dając jej nawet dojść do słowa. Wiem, że się o mnie martwi, ale nie musi wydzwaniać do mnie co godzinę czy wszystko w porządku.
Zamknęłam szafkę, zmierzając w stronę wyjścia. Kąciki moich ust mimowolnie uniosły się do góry, gdy poczułam chłodny wiatr na swoich gorących policzkach. Przekroczyłam próg szkolnych drzwi, szybkim krokiem zmierzając w stronę swojego domu, próbując nie oglądać się za siebie. Miałam wrażenie, jakby ktoś obserwował każdy mój ruch. "To tylko Twoja wyobraźnia, Faith." Powtarzałam w myślach, by chociaż trochę się uspokoić, jednak niestety, nawet to nie podziałało.
- Cześć moja piękności. - usłyszałam przy swoim uchu i momentalnie przystanęłam, czując ogromną gulę w swoim gardle, która uniemożliwiała mi wypowiedzenie czegokolwiek.
- Dawno się nie widzieliśmy, prawda? Jak bardzo tęskniłaś, hm? - jego głos obił się echem w mojej podświadomości. Zamknęłam oczy pragnąc by zniknął, modliłam się o to, żeby to wszystko stało się tylko pieprzonym koszmarem, z którego zaraz się wybudzę.
Cicho.
Słychać tylko szum londyńskiego wiatru.
Spokój.
Nabrałam dużej ilości powietrza do płuc. Wypuszczając je, powoli otworzyłam swoje zmęczone powieki z nadzieją, że nie ma już go przy mnie.
Ups, chyba Bóg mnie nie kocha.
Przede mną stał najgorszy człowiek jaki mógłby się kiedykolwiek narodzić. Spieprzaj do piekła Josh.
- Chyba nie odpowiedziałaś na moje wcześniejsze pytanie, ślicznotko. - jego lewa dłoń, delikatnie przejechała po moim policzku, wywołując u mnie momentalny przypływ dreszczy. Odsunęłam się lekko, nie chcąc go podburzać.
- Odpowiedz do cholery, suko! - krzyknął na co momentalnie się wzdrygnęłam. Nienawidzę go tak cholernie bardzo. Chciałabym żeby kiedyś zapłacił za wszystkie krzywdy jakie mi wyrządził, chciałabym, żeby Bóg mu nigdy tego nie darował. 
Pewnie zastanawiasz się teraz kto to Josh.
Och no tak, głupia jestem, mogłam od razu.
Josh Smith, mój były chłopak. Przez całe wakacje byliśmy szczęśliwą parą, która nie widziała świata poza sobą. Dzisiaj? Jestem jego szmacianą lalką do wyładowywania agresji. Wszystko zaczęło się wtedy, gdy odkryłam, że nie był ze mną do końca szczery. Miał na boku inną dziewczynę, ale halo! On myślał, że to normalne. Ugh, idiota.
Odeszłam. Zostawiłam go. No bo co innego miałabym zrobić? Jednak niestety on, mnie nie zostawił. Twierdził, że nadal jestem jego własnością. Robi wszystko by mnie ośmieszyć, gwałci, bije, szantażuje. Żyje w codziennym strachu, jestem bezsilna na jego działania. 
- Na Boga, obiecuję, że cię zaraz zabiję jeśli nie odpowiesz na moje pytanie! - jego kolejny wrzask obił się o moje uszy, a gładząca wcześniej mnie ręka zetknęła się z moim policzkiem. Upadłam na ziemie, dotykając delikatnie swojej uderzonej skóry.
- Zostaw mnie. - jęknęłam z bólu, czując jak łzy zaczynają wypełniać moje kąciki.
- Nigdy tego nie zrobię, ale teraz, wybacz maleńka mam trening. - posłał mi jeden ze swoich oszałamiających uśmiechów, po czym odwrócił się do mnie tyłem, odchodząc w głąb parku.
- Widzimy się później! - krzyknął z daleka, sprawiając, że fala zimnego strachu oblała moje całe ciało. Podkurczyłam nogi do swojej brody i zapłakałam cicho przeklinając w myślach swoje życie. Moja lewa dłoń powędrowała do środka czarnej torby, w poszukiwaniu metalowej żyletki, której własnie chciałam użyć. Nie obchodziło mnie to, że leże właśnie na chodniku, w miejscu publicznym. Chcę to zrobić, chcę zapomnieć.
- Mam. - mruknęłam z satysfakcji, wyciągając ostrze. Ścisnęłam je w ręku, w skutek czego z moich palców zaczęła wypływać czerwona ciecz. Uśmiechnęłam się przez łzy, dokładnie wpatrując się w połyskujący sprzęt. 
Przyłożyłam ją do swoich bladych nadgarstków, czując budującą się w moim wnętrzu ulgę. Wystarczy jedno pociągnięcie i...
- Nie. - usłyszałam, a mój wzrok powędrował w stronę upadającej żyletki. 
- C-co? - szepnęłam sama do siebie, przenosząc spojrzenie w stronę dobiegającego mnie głosu.
To on.
Kto?
Własnie, nie wiem kto.
Jak zwykle szary kaptur, zdobił jego brązowe włosy. Wargi miał uformowane w cienką linię, a miodowe tęczówki, wpatrywały się w prost na mnie.
- Kim ty do cholery jesteś? - wydukałam, pokręcając z niedowierzeniem głową, wiedząc, że to ten sam chłopak, którego prawie codziennie spotykałam. Pojawiał się nie wiadomo skąd, ratował mnie i tak po prostu znikał.
- Wszystko w porządku, Faith? - o mój Boże, pierwszy raz usłyszałam jego głos. Jego cudowny głos, który mógłby być melodią dla moich uszu. 
- Nie. - wyszeptałam, nie mogąc spuścić wzroku z jego cudownych oczu. Były inne, jakby nie z tego świata. 
Były cudowne.
Bez słowa wstał, łapiąc delikatnie za moją dłoń. Pociągnął mnie do góry, w skutek czego stanęłam tuż przy nim. Może to dziwne, ale na prawdę mi się podobał. Pierwszy raz widzę go tak blisko. Pierwszy raz.
- Mówiłem, żebyś była silna. Nigdy nie chcesz mnie słuchać. - kolejne słowa wydobywały się z jego cudownych ust, niczym śpiew prawdziwego anioła.
Czekaj stop, Faith otrząśnij się!
„Mówiłem, żebyś była silna(...)” Przecież ta kartka co ją rano znalazłam... O mój Boże.
- Kim ty w zasadzie jesteś? - zmarszczyłam czoło, próbując ułożyć sobie wszystkie zebrane informacje w jedną całość.
Chłopak uśmiechnął się lekko, po czym pociągnął mnie za rękę, przybliżając maksymalnie do siebie. Oplótł moje ciało swoimi ramionami, zamykając je w swoim silnym uścisku.
Czy on właśnie mnie przytula?
Cholera, jest taki ciepły. Cieplejszy niż normalny człowiek.
Zapach jego cudownych perfum dotarł do moich nozdrzy, przez co delikatnie się uśmiechnęła.
Nic nie rozumiem. 
Zawsze przede mną uciekał, a teraz? Teraz tak po prostu mnie przytula.
- Musisz być silna, Faith. - szepnął do mojego ucha, wywołując u mnie kolejną falę przyjemnego dreszczu. Przymknęłam powieki, czując się senna. Moje nogi odmówiły posłuszeństwa, jakbym zaraz miała upaść.
- Musisz być silna moja mała księżniczko. - ciemność wypełniła całe moje pole widzenia, a jego słowa obijały się echem w mojej podświadomości.
Momentalnie otworzyłam powieki, czując jak serce w szybkim tempie uderza o moją klatkę piersiową. Rozejrzałam się na boki, widząc dosłownie wszystko co widziałam przed spotkaniem tajemniczego chłopaka.
Ale jego... Jego już nie było.



Hej misie!
Jest to pierwszy rozdział na tym blogu.
Mam nadzieję, że fabuła was zaciekawiła
i na bieżąco będziecie śledzić losy Faith :)

Rozdział jest dość krótki, ale myślę, że idealny jak
na pierwszy raz. 
Kolejne będą dłuższe, to już wam na wstępie
mogę obiecać.

Jeśli nadal nie wiecie o co chodzi w tym fanfiction, 
zachęcam do przejrzenia wszystkich zakładek.

Proszę również o wyrażenie swojej opinii w komentarzu,
chciałabym wiedzieć, czy powinnam kontynuować.
(komentarze znajdziesz na samej górze, po prawej stronie)

W razie jakichkolwiek pytań, w zakładce
"Autorka" znajdziecie kontakt do mnie.
BUZIAKI!